Według Bruno Jelka, szefa szwajcarskiego pogotowia wysokogórskiego, to cud że Polacy przeżyli w tak trudnych warunkach atmosferycznych. Do załamania pogody doszło kilka godzin po rozpoczęciu przez nich wspinaczki we wtorek przed południem. Mroźny wiatr osiągał prędkość do 160 kilometrów na godzinę. Widoczność spadła do zera, rozszalała się śnieżna burza i zamieć. Dwóch wspinaczy utknęło na wysokosci 3 i pół tysiąca metrów, trzeci został zablokowany 200 metrów wyżej. Polacy wezwali pomoc, używając telefonu komórkowego.
Akcję ratunkową, z uwagi na bardzo złe warunki meterologiczne, podejmowano dwukrotnie. Szwajcarzy stosunkowo szybko ustalili dokładne położenie polskich alpinistów, którzy za pomocą telefonów komórkowych przesyłali komunikaty.
Dziś około 1 nad ranem światło latarki jednego z polskich wspinaczy doprowadziło ratowników do miejsca uwięzienia alpinistów. Polacy są wyziębieni i bardzo osłabieni, ale ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.