Mieszkańcy gminy Grębków muszą wymieniać wszystkie dokumenty. Tylko dlatego, że przybyli im nowi sąsiedzi i pomysłowy wójt - pisze "Życie".
Grębków w województwie mazowieckim to mała miejscowość, jakich w Polsce wiele. Jednak na Mazowszu gmina stała się sławna dzięki tamtejszym urzędnikom. Wpadli oni ostatnio na oryginalny pomysł, niewykluczone, że unikatowy w skali kraju. W jednej ze wsi - konkretnie Ziomakach, położonych na terenie gminy - postanowili wymienić mieszkańcom adresy.
Według "Życia", powód był prozaiczny. W miejscowości przybyło kilka nowych domów. Budynkom, które wybudowano pośrodku wsi, nie nadano jednak numerów z literkami "a", "b", lub "c", jak się robi zazwyczaj, ale zupełnie nowe numery. To spowodowało, że trzeba było zmienić numerację również pozostałych, położonych za nimi domów. Kosztami wymiany tablic obciążono mieszańców. To jednak nie koniec ich problemów. Muszą teraz wymienić dowody osobiste, prawa jazdy oraz dowody rejestracyjne samochodów i maszyn rolniczych.
"To oznacza kolejne wydatki i marnotrawiony czas. Na nowy dowód osobisty, na podstawie którego dokonuje się zmian w innych dokumentach, czeka się około czterech tygodni. Nie mówiąc już o kilkudziesięciu złotych kosztów, które trzeba ponieść" - dodaje "Życie".
Wójt Grębkowa Adam Karczewski, który według mieszkańców postanowił o zmianie numeracji, zachowuje się, jakby nic nie wiedział. Jednak, sołtys wsi Ziomaki Józef Nejman potwierdza zmianę numeracji. Dodaje, że dotknęła ona ponad 20 rodzin.
"Słyszałam, że niektórzy już zaczęli się modlić, żeby znowu ktoś się nie pobudował i gmina kolejny raz numeru nie wycięła" - dodaje w rozmowie z "Życiem" pracownica jednego z gminnych sklepów.
iar/zycie/dj
