Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

"Życie Warszawy" o gangu "Przeszczepa"

0
Podziel się:

Śledztwo w sprawie gangu "Przeszczepa", rozbitego przez stołeczną policję, można śmiało porównać do sprawy "Pruszkowa". Chodzi zarówno o wagę przestępstw ciążących na podejrzanych, jak i ogromnej skali ich działania - powiedział "Życiu Warszawy" anonimowy pracownik prokuratury apelacyjnej.

Policjanci zebrali dowody wskazujące, że grupa "Przeszczepa" popełniła kilka zabójstw, organizowała laboratoria amfetaminy i kanały przerzutowe narkotyków, a także na ogromną skalę zajmowała się kradzieżami i legalizacją samochodów.
"Życie Warszawy" dowiedziało się, że bandyci zarabiali setki tysięcy dolarów na porwaniach biznesmenów. Innym, stałym źródłem zarobków były haracze od właścicieli restauracji, a także handlarzy ze śródmiejskich, ochockich i wolskich bazarów. Bandzie opłacało się niemal 80-90 procent śródmiejskich agencji towarzyskich.
W sprawie ma zeznawać co najmniej trzech świadków koronnych, a część informacji dostarczyli też "skruszeni" gangsterzy z innych grup, między innymi Jarosław S. "Masa" -były boss "Pruszkowa", od którego zaczęło się likwidowanie zarządu tej największej polskiej mafii, oraz Igor Ł. "Patryk" - jeden z największych polskich złodziei samochodów, działający dla podwarszawskich gangów.
Choć bandyckie imperium "Przeszczepa" legło w gruzach, na wolności jest jednak ciągle ponad setka przestępców, głównie "żołnierzy", paserów i młodych złodziei. Działają w kilkunastu małych grupach, z których każda specjalizuje się w konkretnych przestępstwach - pisze "Życie Warszawy" w artykule "Korporacja zbrodni".

Życie Warszawy/IAR/internet/dabr

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)