50 miejsc w Parlamencie Europejskim daje nam traktat z Nicei. Cox, który z rozszerzenia uczynił swój "priorytet polityczny", chce pokazać, że można wyjść poza deklaracje "o historycznej wadze ponownego zjednoczenia Europy" i zrobić coś praktycznego. Dlatego zamierza zaprosić deputowanych z krajów kandydujących do Unii do pracy w europarlamencie bez prawa głosu, ale w liczbie odpowiadającej ich przyszłej reprezentacji w poszerzonej Unii.
"Chciałbym, aby stali się oni awangardą, która zna europejski system polityczny, pracę komisji parlamentarnych, ugrupowania polityczne" - powiedział Pat Cox w wywiadzie udzielonym "Gazecie Wyborczej" i "Rzeczpospolitej" przed wyjazdem do Polski.
Jak podkreśla "Gazeta", przewodniczący Parlamentu Europejskiegonie dopuszcza myśli, że negocjacje kandydatów mogą się opóźnić, a tym samym, że data wejścia do Unii - 1 stycznia 2004 roku - przesunie się.
IAR/GW/dabr