Na Litwie odbywają się czwarte po odzyskaniu niepodległości wybory parlamentarne. O każdy ze 141 mandatów w Sejmie nowej kadencji ubiega się po 9-ciu pretendentów. Prawem głosu dysponuje ponad 2 miliony 600 tysięcy
obywateli.
Do godziny 10-tej do urn poszło ponad 4 procent elektoratu. Prawie 8 procent głosowało wcześniej za pośrednictwem poczty.
W sondażach co trzeci wyborca deklarował wolę głosowania na założoną rok temu populistyczną Partię Pracy. Jej lider, litewski multimilioner rosyjskiego pochodzenia Wiktor Uspaskich obiecuje energiczne zwalczanie korupcji i bezrobocia oraz zapewnienie wszystkim godnych warunków życia. W nowym Sejmie Partia Pracy uzyska zapewne najwięcej mandatów, ale nie tyle,
aby samodzielnie sprawować władzę. Według analityków, utworzy ona większościową koalicję z rządzącymi obecnie socjaldemokratami i socjalliberałami, mogącymi liczyć na kilkunastoprocentowe poparcie elektoratu. Liderzy tych ugrupowań nie potwierdzają tego, ale i nie zaprzeczają.
Próg wyborczy pokonają zapewne również konserwatyści i centroliberałowie, liberalni demokraci zdymisjonowanego prezydenta Rolandasa Paksasa i Nowa Demokracja-Związek Chłopski byłej premier Kazimiry Prunskiene. Liczy też na
to Akcja Wyborcza Polaków, która na swoich listach umieściła także Rosjan i Białorusinów.