W izraelskich komentarzach podkreśla się, że niezależnie od tego, kto wygra wybory, sojusznicze stosunki Izraela i Stanów Zjednoczonych zostaną utrzymane. Korespondent izraelskiego radia wojskowego powiedział, że premier Ariel Szaron chętniej widziałby w Białym Domu George'a Busha. Amerykański ambasador w Izraelu Dan Kurtzer podkreślił, że każdy prezydent Stanów Zjednoczonych będzie akceptował ewakuację żydowskich osiedli w Strefie Gazy, a w dalszej kolejności realizację międzynarodowego planu pokojowego "Mapa drogowa".
W powszechnej ocenie Izraelczyków, Bush był - jak żaden z wcześniejszych prezydentów - przychylny państwu żydowskiemu. Przed wyborami poparcie dla jego kandydatury sięgało w Izraelu 75-ciu procent i było największe wśród wszystkich krajów świata.