Jak diagnozuje Czaplicki, sytuacja sektora bankowego w Polsce pogarsza się, bo w ostatnich latach rosną ich koszty, a równocześnie w górę idą wymogi kapitałowe. Polskie banki dawały sobie przez jakiś czas radę, bo miały duże nadwyżki. Gdy jednak rentowności obligacji zaczęły w ostatnim czasie gwałtownie iść w górę, ich sytuacja pod tym względem zaczęła zdecydowanie się pogarszać.
Ekspert: rośnie zagrożenie kryzysem kredytowym
Czaplicki szacuje, że "nie czyni to polskiego sektora niebezpiecznym". Jednak – jak prognozuje – w 2023 r., kapitały dalej będą spadać, a dodatkowo wprowadzony zostanie wysoki wymóg MREL (minimalnego poziomu funduszy własnych). Skutki tego mogą być takie, że banki będą musiały znacznie ograniczyć udzielanie kredytów.
Co nam grozi? Lukę mogą zapełnić parabanki
Sektor bankowy w relacji do PKB zmniejszy się, a w lukę wejdą – jak prognozuje Czaplicki – organizacje parabankowe, które pozornie oferują tańsze usługi, w rzeczywistości jednak wiążące się z większym ryzykiem dla klientów.
Według diagnozy Czaplickiego w Polsce banki już teraz nie są lubiane. Oskarża się je o wysokie marże, gdy w rzeczywistości w latach 2016-21 i ponownie w 2022 r. rentowność kapitałów własnych sektora była/jest niższa niż ich koszt.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Czy nie wylewamy dziecka z kąpielą i zamiast (nieidealnych, ale uregulowanych) banków wpuścimy mocno nieidealną, nieuregulowaną konkurencję?" – pyta ekspert.
Jak zauważył w rozmowie z money.pl Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich, od lipca 2021 r. fundusze własne banków spadły z 229 mld zł do poziomu 191 mld zł. W dużej mierze to skutek aktualizacji wyceny skarbowych papierów wartościowych. Jego zdaniem groźna byłaby perspektywa grecka. Greckie banki miały problem, bo miały mnóstwo skarbowych papierów wartościowych, a "katastrofę wywołała utrata wiarygodności przez państwo na skutek niewłaściwej polityki społeczno-gospodarcze".