W związku ze wzrostem napięć między Rosją a Gruzją wokół Abchazji, eurodeputowani zdecydowanie stanęli w środę po stronie Gruzji, krytykując "neoimperialną" politykę Moskwy.
Występująca w debacie w Parlamencie Europejskim komisarz ds. zewnętrznych Benita Ferrero-Waldner powiedziała, że "całym sercem popiera Gruzję", dodając, że "decyzja Rosji, by zacieśnić kontakty z separatystami w Abchazji i Południowej Osetii, stanowi zagrożenie integralności terytorialnej Gruzji".
Wezwała Rosję do wycofania się z tej decyzji, a Gruzję "do niewpadania w pułapkę i niereagowania agresywnie" na rosyjskie prowokacje.
"Pogorszenie sytuacji może zagrozić nie tylko stabilności Gruzji, ale też całego Południowego Kaukazu" - ostrzegła. Ferrero-Waldner zapewniła też o poparciu KE dla procesu demokratyzacji Gruzji, przypominając o przeznaczeniu 2 mln euro na zaplanowane na 21 maja wybory parlamentarne w tym kraju.
Jeszcze żarliwiej po stronie Gruzji stanęli eurodeputowani, apelując do Unii Europejskiej o rozważenie wysłania specjalnej misji do regionu.
Szef Komisji Spraw Zagranicznych Jacek Saryusz-Wolski (PO) zaproponował wysłanie unijnej misji stabilizacyjnej, która pomoże rozstrzygnąć konflikt w Abchazji. "Unia Europejska powinna działać zgodnie ze swymi ambicjami; być nie tylko płatnikiem, ale też graczem w rozwiązaniu konfliktu" - powiedział.
Także przedstawiciel liberałów Georgs Andrejevs ocenił, że wojska rosyjskie wpływają destabilizująco na sytuację w regionie, sugerując, że powinny zostać zastąpione przez siły nadzorowane przez UE.
Dla francuskiej deputowanej z frakcji Zielonych, szefowej delegacji PE ds. współpracy z Kaukazem Południowym Anne Isler Beguin "sytuacja jest bliska aneksji". "Nie ma żadnego zaufania, które może być odbudowane. Żadnego dialogu. Został dawno przerwany" - powiedziała. "Historia nie wybaczy nam, jeśli nic nie zrobimy" - dodała, przestrzegając przed wybuchem konfliktu, jaki miał miejsce na Bałkanach.
Konrad Szymański (PiS) z Unii na rzecz Europy Narodów zadał z kolei pytanie, czy ostatnie działania Rosji zmierzające do uznania Abchazji nie zostały sprowokowane niezaproszeniem Gruzji do NATO na ostatnim szczycie w Bukareszcie.
"To pytanie powinno być postawione przede wszystkim w Berlinie. W tym konflikcie chodzi o geopolitykę. Stawką jest wiarygodność UE i pokój w regionie" - podkreślił Szymański.
Inny polski eurodeputowany Józef Pinior (SdPl) powiedział, że Parlament Europejski apeluje do obu stron o rozwagę, ale "musi być jasne, że nie ma zgody na politykę neoimperialną na Kaukazie w stosunku do Gruzji".
Gruzja oskarża Rosję o wspieranie separatyzmu w Abchazji, która faktycznie od lat pozostaje poza kontrolą Tbilisi. W tym tygodniu minister spraw zagranicznych Abchazji Siergiej Szamba poinformował wręcz, że region jest gotów przekazać Rosji kontrolę wojskową nad swym terytorium w zamian za "gwarancje bezpieczeństwa".
W kwietniu prezydent Rosji Władimir Putin wydał dekret nakazujący rządowi Rosji nawiązanie oficjalnych kontaktów z władzami Abchazji i Osetii Południowej, a także podjęcie z nimi współpracy w sferach gospodarki, nauki, kultury, oświaty i informacji. Od tego czasu stosunki na linii Tbilisi-Moskwa bardzo się pogorszyły.
Rosja i Gruzja regularnie oskarżają się o potęgowanie napięcia w regionie, a nawet przygotowywanie wojny. 30 kwietnia Rosja bez uzgodnienia z Gruzją zwiększyła swój kontyngent wojskowy w Abchazji z 2 tys. do 3 tys. żołnierzy.
Natomiast w niedzielę władze abchaskie poinformowały o zestrzeleniu dwóch gruzińskich samolotów zwiadowczych. Gruzja twierdzi, że nie straciła maszyn, a doniesienia nazywa "prowokacją ze strony Rosji, która stawia sobie za cel informacyjno- propagandowe zabezpieczenie rosyjskiej interwencji wojskowej".
Podobne incydenty jak niedzielny miały miejsce 18 marca i 20 kwietnia.
Inga Czerny (PAP)
icz/ kot/ mc/ mag/