Premier Donald Tusk powiedział w piątek w Brukseli, że choć nie odpowiada za podpis prezydenta pod aktem ratyfikacyjnym Traktatu z Lizbony, to bardzo poważnie traktuje zapowiedzi Lecha Kaczyńskiego, że wynik referendum irlandzkiego nie wpłynie na jego decyzję o gotowości podpisania Traktatu.
Premier przyznał jednocześnie, że "pewien niepokój" może budzić różnica zdań między Lechem Kaczyńskim a liderem Prawa i Sprawiedliwości Jarosławem Kaczyńskim, który - jak mówił Tusk - "twardo uznaje, że Traktat Lizboński jest martwy".
"Rzeczywiście do tej pory było tak, że to Jarosław Kaczyński raczej dyktował tempo, niewykluczone, że także w tej kwestii spór między oboma politykami może się zakończyć tak, że opinia Jarosława Kaczyńskiego będzie miała większe znaczenie niż pierwotna opinia Lecha Kaczyńskiego. Ale mam nadzieję, że tak nie będzie" - mówił Tusk na konferencji prasowej w Brukseli.
Premier podkreślił, że w Polsce - inaczej niż w większości państw europejskich - opinia publiczna "stoi niemalże murem za Traktatem Lizbońskim".
"Także po przegranym referendum w Irlandii badania opinii publicznej pokazały, że w Polsce zdecydowana większość opowiada się za ratyfikacją Traktatu. I to także na pewno jest argument, z którym musi się liczyć każdy polski polityk, również prezydent" - dodał Tusk.
Przywódcy 27 państw UE zdecydowali, że proces ratyfikacji Traktatu z Lizbony będzie kontynuowany, a jego renegocjacja jest wykluczona - ogłosił w piątek prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Przywódcy "27" przyznali Irlandii, która w referendum 12 czerwca odrzuciła traktat, czas na refleksję do kolejnego szczytu w październiku. (PAP)
laz/ la/ gma/