Na badania psychiatryczne trafił do szpitala kierowca z Łomży (Podlaskie), który jednej nocy, w nieco ponad godzinę blisko czterdzieści razy przekroczył dozwoloną prędkość w Białymstoku, co odnotował fotoradar w centrum miasta. Badania mają pomóc ustalić, czy nie ma wskazań medycznych do odebrania mu prawa jazdy.
Kierowca musiał jeździć w kółko przed tym samym fotoradarem, zawracając na pobliskim skrzyżowaniu. Za każdym razem prędkość przekraczała 110 km/h, rekordowo było to 131 km/h. Początkowo policja podawała, że urządzenie odnotowało, iż mężczyzna prowadzący seata 37 razy przejechał przed fotoradarem, ostatecznie okazało się, że zrobił to 39 razy.
Jak powiedział PAP w poniedziałek rzecznik prasowy podlaskiej policji Jacek Dobrzyński, policjanci z Łomży odnaleźli właściciela samochodu. Przyznał on, że auta używa jego 30-letni syn.
Kiedy funkcjonariusze próbowali z nim porozmawiać, okazało się, że 30-latek zachowuje się "dziwnie" i mówi nieskładnie, w sposób niezrozumiały. Wezwali więc pogotowie, a lekarz z karetki ocenił, że mężczyzna ma objawy zaburzeń psychicznych i jest w depresji. Skierował go więc na badania na oddziale psychiatrycznym łomżyńskiego szpitala.
Jak dodał Dobrzyński, w takiej sytuacji policja, w oparciu o przepisy prawa o ruchu drogowym, skierowała wniosek do prezydenta Łomży, jako organu wydającego prawa jazdy w tym mieście, o badania lekarskie tego kierowcy.
Chodzi o stwierdzenie, czy nie ma podstaw do odebrania mu prawa jazdy (które ma od dwunastu lat) z powodu stanu zdrowia. Policja motywuje wniosek zarówno zdarzeniem z Białegostoku jak i faktem, że kierowca leczy się w poradni zdrowia psychicznego.
Informując w ubiegłym tygodniu o nietypowym wyczynie kierowcy, policja podawała że jego zachowanie mogło być próbą "zemsty" za to, że w grudniu w tym samym miejscu zostało zarejestrowane przekroczenie przez niego dozwolonej prędkości, za co zapłacił 300 zł mandatu. (PAP)
rof/ pz/