Termin wybuchu rosyjsko-gruzińskiego konfliktu w Osetii nie jest przypadkowy - ocenił w sobotę prof. Stanisław Koziej, b. wiceszef MON i strateg. Jego zdaniem cel Rosji to zablokowanie natowskich aspiracji Gruzji i pozostawienie sobie kluczowej roli na Kaukazie.
"Termin wybuchu zbrojnego konfliktu nie jest przypadkowy. Aczkolwiek nie sądzę, by obie strony zaplanowały ten termin precyzyjnie" - powiedział PAP prof. Koziej.
Podkreślił, że Rosja co najmniej od kilku tygodni prowadziła duże manewry Północnokaukaskiego Okręgu Wojskowego, w ramach których brygady piechoty zmotoryzowanej wyszły na przełęcze kaukaskie na granicy z Gruzją i tam ćwiczyły tzw. operację wymuszania pokoju - czyli to, co według Rosji dzieje się teraz w Osetii.
"To moim zdaniem świadczy, że Rosja albo celowo sterowała tym kryzysem doprowadzając do jego wybuchu, albo co najmniej jako minimum miała informacje, że Gruzja przygotowuje się do takiej akcji" - uważa ekspert.
Jego zdaniem, głównym celem całej rosyjskiej akcji jest zablokowanie natowskich aspiracji Gruzji. "W ten sposób Rosja zapewnia sobie swobodę strategiczną na tamtym kierunku i pozostawia sobie możliwość rozgrywania tych różnych sporów występujących często na Południowym Kaukazie. To przecież nie tylko kwestia Osetii, ale i Abchazji, czy Karabachu.
"Rosja poprzez - jak przypuszczam - sprowokowanie tego napięcia zapewnia sobie możliwość wyraźnego sterowania rozwojem sytuacji w tej części Kaukazu. Dalszy rozwój konfliktu zależy teraz wyłącznie od woli Rosji - czy będzie go chciała ograniczyć wyłącznie do Osetii, czy też go rozszerzać o terytorium Abchazji i być może Gruzji" - wskazał prof. Koziej.
Strateg uważa, że społeczność międzynarodowa powinna obecnie zdecydowanie podtrzymywać stanowisko, że to Gruzja jest stroną, po której stoi prawo, gdy chodzi o relacje gruzińsko-rosyjskie, a ponadto świat mówiąc o tej kwestii nie powinien przejmować rosyjskiej frazeologii, według której wkroczenie do Osetii to operacja wymuszania pokoju. "Ta akcja jest nadmierna w stosunku do rzeczywistych potrzeb, gdyby nawet założyć, że mamy do czynienia wyłącznie z ochranianiem rosyjskich sił pokojowych stacjonujących w Południowej Osetii.
Najtrudniejsze jednak jest - zdaniem Kozieja - wypracowanie wspólnego stanowiska wobec Rosji i sposobu rozwiązania tego konfliktu. "Obawiam się, że nie będzie na to stać ani Unii Europejskiej, ani NATO, ani tym bardziej ONZ i OBWE, gdzie Rosja ma możliwość weta w radach tych dwóch ostatnich organizacji" - dodał.
"Optymalna strategia to: doprowadzić przez działania mediacyjne i dyplomatyczne do zawieszenia broni i do rozmów, a następnie próbować ustanowić tam bardziej wielonarodowe siły pokojowe, a nie - tak jak dziś - wyłącznie rosyjskie" - powiedział. Szanse na to strateg upatruje w niedawnej wypowiedzi szefa rosyjskiego MSZ Siergieja Ławrowa, który oświadczył, że Rosja chce od społeczności międzynarodowej zaangażowania w rozwiązanie konfliktu. (PAP)
wkt/ malk/