Białoruski prezydent Alaksandr Łukaszenka powiedział w piątek, że Mińsk zażąda od Rosji rekompensaty, jeśli ta podniesie cenę za rosyjski gaz dla Białorusi.
Na spotkaniu z robotnikami jednego z zakładów na wschodzie kraju Łukaszenka nazwał Białoruś "forpocztą zachodniej granicy Rosji" i przypomniał, że Rosja utrzymuje u swojego sąsiada bazy wojskowe. "To wszystko drogo kosztuje" - oświadczył.
Moskwa musi zdać sobie sprawę, w jakim stopniu jej zachodni sąsiad przyczynia się do poprawienia bezpieczeństwa Rosji, oraz z roli, jaką Białoruś odgrywa przy transporcie ładunków do europejskich odbiorów Rosji - powiedział prezydent. Właśnie prawa tranzytowe mają być drugą kartą przetargową Mińska w walce o zachowanie dotychczasowej ceny gazu.
"Niech płacą za to, co do tej pory mieli za darmo" - kontynuował Łukaszenka, cytowany przez agencję BelTA.
Obecnie Białoruś otrzymuje od Rosji gaz po subsydiowanej cenie 46,68 dolara za 1000 m sześciennych. Rosyjski ambasador w Mińsku Aleksandr Surikow i anonimowe źródła na Kremlu mówiły niedawno o podwyżce do poziomu 200 dolarów.
Tymczasem po zeszłotygodniowych rozmowach w Moskwie z prezydentem Władimirem Putinem, Łukaszenka jako "insynuację" ocenił powtarzaną w mediach cenę 200 dolarów za 1000 metrów sześciennych gazu. Według niego, Putin zapewnił, że strona rosyjska nigdy oficjalnie takiej ceny nie wymieniała i nie ustaliła oraz że Moskwa nie chce torpedować procesów gospodarczych na Białorusi.
Białoruski prezydent zapowiedział, że Mińsk będzie się stanowczo domagać, "by warunki zostały takie jak dotąd".
Łukaszenka powiedział też, że na spotkaniu w Moskwie uzgodnił z Putinem, że w sprawie cen rosyjskiego gazu dla Białorusi porozumieją się do końca roku podmioty gospodarcze - firmy Gazprom i Biełtransgaz. (PAP)
ksaj/ ro/ 7297 arch.