Ksiądz Adam Boniecki podkreśla, że w uroczystych spotkaniach, pod powierzchnią uśmiechów, okrzyków, pieśni i oklasków, pojawiał się dysonans, zderzenie dwóch sposobów komunikowania. Zwraca uwagę, że Benedyklt XVI chciał się z nami modlić i powiedzieć nam kilka ważnych rzeczy o nas, a myśmy chcieli z nim świętować.
Tygodnik podkreśla, że papież zjawiał się punktualnie i przemawiał krótko. Jego przemówienie powitalne wydawało się krótsze od kierowanych do niego przemówień powitalnych, nie było wielu długich nabożeństw i nawet nie przeszkadzało mu, że jednego dnia zabrakło uroczystej Mszy świętej. Autor zwraca uwagę, że to, co mówił Benedykt XVI, było ważne i przemyślane. Czasem tak zwięzłe, że dość trudne do zrozumienia, jak np. refleksja o sensie cierpienia wypowiedziana w Łagiewnikach - gdzie zresztą zaskoczył wielu ciepłem i serdecznością, z jaką odnosił się do chorych dzieci. Więcej o pielgrzymce Benedykta XVI do Polski w "Tygodniku Powszechnym"
iar/TP/km/pul